piątek, 31 grudnia 2010

Precz z Sylwestrem!

czwartek, 30 grudnia 2010

LCD Soundsystem

LCD Soundsystem to właściwie nie zespół, a muzyczny projekt szefa wytwórni DFA Records James`a Murphy`ego. Dobiera sobie różnych współpracowników do grania tego swojego dance punku. Muzyka intrygująca, dobrze wyprodukowana, ale po prostu użytkowa.





środa, 29 grudnia 2010

Ian Macmillan – Abbey Road

Paul: Podobno jesteśmy bogaci, a ja chodzę na bosaka! Może menago nas okrada?



John: Zamknij się, ty beztalencie!


George: Peace, bracia, peace!


Ringo: Kurde, napiłbym się!

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Chicago Underground Duo, Chicago Underground Trio, Chicago Underground Quartet, Underground Orchestra

Pod takimi oto nazwami grywa w różnych konfiguracjach amerykański trębacz i kornecista Rob Mazurek. Oprócz jazzu, Mazurek zapuszcza się również na tereny postrockowe, jak również działa jako artysta multimedialny. Lubi współpracować z różnymi artystami, zakłada big bandy, jak Exploding Star Orchestra. Chyba nie może usiedzieć cicho na jednym miejscu. Więc, graj i dla nas, Mazurku!





wtorek, 21 grudnia 2010

Robert Doisneau - Pocałunek przed Hôtel de Ville



Ona: Ale rozczochraniec. Nie mogli wybrać do tego zdjęcia jakiegoś przystojniaka? Ciekawe ile to jeszcze potrwa. Muszę pranie dzisiaj zrobić.

On: Nawet niezła ta mała. Ale pewnie będzie chciała najpierw do knajpy, a dopiero potem do mnie. O! Ale zapłacą mi za pozowanie, to jej coś postawię. A potem szybki seks i pochwalę się kuplom, że zaliczyłem aktoreczkę. Kurde, kichać mi się chce.

Albumy fotograficzne i książki o fotografii cyfrowej i analogowej

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Buldog


Oczywiście, że w Buldogu śpiewał Kazik. Bo to taki zespół przyjacielsko – towarzyski. Pół Kultu i znajomi Królika. Na drugiej płycie Kazik nie zaśpiewał, za to zespół nabył, wydaje się, że stałego wokalistę, Tomasza Kłaptocza (ex Akurat). Zaśpiewał, ale teksty to w większości wiersze polskich poetów, ale wyszło to nawet dość zgrabnie. Muzyka? No cóż. Daleko od Kultu nie uciekli.





niedziela, 19 grudnia 2010

Dorothea Lange – Matka tułaczka

Portal Świat Obrazu zakończył właśnie publikację 100 według nich najważniejszych zdjęć w historii fotografii.

Postanowiłem zamieścić je na tym blogu, ale z własnymi opisami. Opisy "prawdziwe" zawsze możesz przeczytać na stronach Świat Obrazu.

Dorothea Lange – Matka tułaczka



„Dziewczynki, nie bójcie się, zrobią zdjęcie i sobie pójdą. Mam tylko nadzieję, że wasz stary się dzisiaj znowu nie nawali!”

Albumy fotograficzne i książki o fotografii cyfrowej i analogowej

piątek, 17 grudnia 2010

Ratatat

Dwóch Amerykanów, gitarzysta i basista, grający również na syntezatorach, nagrywa sobie od kilku lat bardzo podobne płyty. Instrumentale, gdzie główny motyw zazwyczaj gra gitara, w tle zaś pluskają różne elektroniki. I powiem szczerze, że to fajne jest, nierzadko bardzo melodyjne. Ale żeby przesłuchać całą płytę na raz? No nie wiem, nie wiem. Ratatat wypracowali sobie charakterystyczne brzmienie, ale wpadli w pułapkę powtarzalności. Jako tło – znakomici.





czwartek, 16 grudnia 2010

MGMT

Hype`owa młodzież zaczęła ich uwielbiać po pierwszej płycie, a właściwie po pierwszej piosence. Druga płyta nie jest już tak przebojowa. Kolejna grupa z syndromem drugiej płyty? Na to wygląda. Albo teraz tak szybko zmieniają nam się gusty i preferencje, że co rok temu było modne i się nam podobało, dzisiaj nas nie rusza.





środa, 15 grudnia 2010

Mi Ami

To trio (gitara, bas, bębny) z Ameryki potrafi nieźle wkurzyć! Wszystkie dźwięki, łącznie z wokalem, drażnią uszy, dosłownie! i nie dają przejść obok Mi Ami obojętnie. Albo się na nich załapiesz, albo odpadasz. Bębny wprowadzają w stan hipnozy, gitara rozwala bębenki, bas doprowadza do zawału, a śpiew/krzyk/kwiczenie/buczenie/i co tam jeszcze się da, powodują, że masz ochotę udusić wokalistę. W odpowiednim stanie psychicznym słucha się wybornie! Mi Ami – nie zawsze, nie dla wszystkich.





wtorek, 14 grudnia 2010

Kumka Olik

Pierwsza płyta młodziaków z Kumka Olik naprawdę była fajna, miała bardzo energetyczne numery, z wpadającą w ucho melodią. Z drugą płytą nic nie jest oczywiste. Już nie jest tak świeżo, chłopaki więcej kombinują, ale brak w tym ducha. Jeśli na tym ma polegać dojrzałość muzyczna, to ja dziękuję. Może na trzeciej płycie wszystko to połączą i znowu będzie można nucić ich piosenki?
PS. I nadal nie rozumiem tekstu „Podobno nie ma już Francji”…





poniedziałek, 13 grudnia 2010

The Thing with Ken Vandermark

Ken Vandemark to jeden z najważniejszych muzyków współczesnego jazzu, saksofonista (przede wszystkim tenorowy) i klarnecista (przede wszystkim basowy). The Thing zaś to szwedzko – norweska grupa, określana czasami mianem najgłośniejszego współczesnego jazzowego bandu. Razem zagrali free jazz z najwyższej półki. Free jazzu jeszcze chyba na tym blogu nie było. A więc premiera.Czadu!






niedziela, 12 grudnia 2010

16 Horsepower

16 Horsepower to kilka płyt i rozpad z powodu różnicy poglądów. Ich teksty miały wymowę chrześcijańską. W warstwie muzycznej była to alternatywa, z powiewem gospel, bluegrass, folk. Używali nietypowych instrumentów w muzyce rockowej, np. harmonii Chemnitzer. Szkoda, że zespół jest trochę zapomniany. Według mnie niesłusznie.






sobota, 11 grudnia 2010

RPWL

Niemiecka grupa grające rock progresywny, dość popularna u nas dzięki radiowej „Trójce”. Wpływów Pink Floyd się nie wypierają, za to do słyszalnych wpływów Porcupine Tree chyba nie chcą się przyznawać. W jednej z piosenek, zresztą bardzo ładnych, zaśpiewał Ray Wilson. A więc dzisiaj refleksyjni i uczuciowi Niemcy…





czwartek, 9 grudnia 2010

The Cuts

Zespół, który na tym blogu popieramy całym sercem, wydał nową płytę pt. „Czarny świat”. Moja żona twierdzi, że The Cuts powinni być polską ikoną emo… Te mroczne teksty chociażby ich do tego predestynują. Nowy singiel i video „Anastazja” a potem starsze rzeczy. Zapraszam na stronę http://www.thecuts.pl/
PS. A idiotę, który okradł zespół, pozdrawiam za pomocą siekierki!





wtorek, 7 grudnia 2010

Balkan Beat Box

Balkan Beat Box stworzył między innymi jeden z byłych muzyków Gogol Bordello. Grają muzykę zgodnie z nazwą odnoszącą się do bogatego folkloru Bałkanów, europejskiej tradycji w ogóle, ale w formie przystępnego popu właściwie, o czym mówi drugi człon nazwy. W składzie instrumenty dęte, elektronika a w treści zabawa, korzystanie z życia i wiara w światowy pokój. Trudno, naiwni, ale muzyka do zabaway się nadaje.






poniedziałek, 6 grudnia 2010

The Low Frequency In Stereo

The Low Frequency In Stereo, norweski zespół, określają swoją muzykę terminem lo-fi post-rock. Czyli troszkę leniwego tego i owego. A w praktyce oznacza to improwizacje, solówki, brak schematau typu zwrotka-refren-część instrumentalna-refren. Ale melodies są, a jakże. Jeśli poszukujesz czegoś niebanalnego i swieżego, The Low Frequency In Stereo są właśnie dla Ciebie.





sobota, 4 grudnia 2010

Wolfmother

Oh Yeah!!! Są jeszcze na świecie ludzie grający hard rocka. Wolfmother: Australijczycy, dwie płyty na końcie, rozpad zespołu, otrzymali wiele muzycznych nagród. Tak, to rockowe trio potrafiło narobić wokół siebie szumu. Najważniejsze jednak, że potrafią grać i śpiewać. I to jak! Lata 60-te i 70-te wróciły! Oto muzyka dla prawdziwych facetów i męskich babek!





piątek, 3 grudnia 2010

Everything is Illuminated ost

Film “Everything is Illuminated” zacząłem oglądać z uwagi na aktorów: Elijah Wood i Eugene Hutz, czyli Niziołek i lider formacji Gogol Bordello. Fabuła: Młody Amerykanin żydowskiego pochodzenia przybywa na Ukrainę w poszukiwaniu kobiety, która w czasie wojny ocaliła jego dziadka. W pogmatwanych lecz zabawnych poszukiwaniach pomagają mu wyjątkowo niekompetentny tłumacz i starzec nawiedzany przez wojenne wspomnienia.
Okazało się, że film jest naprawdę zabawny, aktorzy świetnie dobrani do granych ról a i ścieżka dźwiękowa, zrobiona przez Paula Cantelona, naprawdę warta uwagi. Oprócz muzyki Cantelona za udział wzięli: Leningrad, Csokolom, Gogol Bordello, The Con Artists Feat Pete Miser, Tin Hat Trio.





czwartek, 2 grudnia 2010

Mike Patton – Mondo Cane

Mike Patton był już kiedyś bohaterem wpisu na tym blogu. Członek Faith No More i wielu innych projektów, nagrywający również płyty solowe, jest wszechstronnym wokalistą. I ma żonę Włoszkę. A ponieważ kobiety już nie raz były powodem upadków dobrych muzyków, więc się nie zdziwiłem, że nagrana pod wpływem żony płyta zupełnie Pattonowi nie wyszła. Nagrał włoskie piosenki i pieśni, po włosku i… dupa! Ani to ciekawe, ani to ponętne, ani to pastisz, ani na poważnie. Ciekawe czy Patton wiedział, co chciał nagrać. No, ale żona kazała…





środa, 1 grudnia 2010

Caribou

Caribou vel Manitoba naprawdę nazywa się Daniel Victor Snaith. Posiada tytuł doktora i uczoną rodzinę. A zszedł na psy komponując, grając i występując na scenie jak małpa…

A poważnie mówiąc, Caribou to muzyka elektroniczna, trochę eksperymentów, psychodelii, nietypowych rytmów, ale i popowych melodii. Nie bój się, posłuchaj!