sobota, 30 stycznia 2010

Norah Jones

Sprzedać kilkadziesiąt milionów płyt a potem nagrywać następne. To bardzo duże obciążenie, presja wytwórni, aby znowu była duża sprzedaż. Norah Jones po takiej właśnie debiutanckiej płycie, nagrywała kolejne, dość podobne. Teraz zatrudniła innego producenta, innych muzyków, którzy dodali do jej słodkiego głosu trochę niepokoju. Znakomity gitarzysta i niespokojny muzyczny duch John Zorn urozmaicił kompozycje, choć przecież głosu Norah nie można pomylić z nikim innym. Podsumowując: stary głos i styl utworów plus nowe aranżacje i brzmienie instrumentów = trochę ciekawsza płyta niż poprzednie. Ale rewolucji nie ma.









Brak komentarzy: