poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Nie o olimpiadzie

Mógłbym pisać o olimpiadzie, ale nie chcę już się wyzłośliwiać, atakować. Chociaż nasi sportowcy i działacze to łatwy cel...
Łatwo też można się czepiać festiwali, co już wcześniej robiłem. Nie odmówiłem sobie i tym razem perwersyjnej przyjemności oglądania kolejnego festiwalu w Sopocie, tym razem zorganizowanego przez TVN. Bardzo cenię dyrektora festiwalu Piotra Metza. Ma świetny gust muzyczny, którego nie może objawić na tej imprezie, bo publika ma inny. I liczy się oglądalność. I pieniądze z reklam. I nie widzę w tym nic złego, żeby była jasność. W sobotę jury przyznało główną nagrodę zespołowi Oh Laura. Sympatyczna kompozycja, wokalistka Frida potrafi śpiewać i tyle. Może być przebój, ale taki mniejszy. Za to polski zespół wybrany przez publiczność i telewidzów to już w ogóle takie coś, czego nie daje się zapamiętać. Mdła, nijaka, wykoncypowana, sztuczna pieśń. Pewnie będzie przebojem, którym ja będę rzy...
Szef Radia Zet zmieszał z błotem część wykonawców i się z nim zgadza. Tylko dlaczego w takim razie puszcza to i jeszcze większe nic w swoim radiu? Trochę szacunku, chłopie, dla jednego i drugiego beztalencia, dzięki nim masz co jeść!
Drugi dzień to nostalgiczny powrót to lat osiemdziesiątych. I tutaj zaskoczenie, pozytywne. Spodziewałem się całkowitego obciachu – starzy ludzie z załamującym się głosem nie pamiętający słów. Piosenki przemilczmy, choć kto z nas starych dziadów ich nie nucił? Pewnie, że wszyscy! Zaskoczyło mnie to, że choć głos nie ten, siwy włos pokryty farbą, obwisła pierś podtrzymywana ubraniem, to niektórzy umieją śpiewać!
Ach, gdzie te czasy... Przyznam się bez bicia, że młodym będąc chłopięciem słuchałem tzw. Italo Disco. Żenada. Wstydzę się. Żegnam.

Brak komentarzy: