piątek, 19 września 2008

Spotkanie

Na zaproszenia wypada odpowiadać, jeśli już się z nich nie korzysta. Tyle savoir – vivre`u. Ja skorzystałem i nie żałuję.
Do mojej dziury w d..., tzn. miasteczka przyjechał pisarz. Na spotkanie, niestety w środku pracowitego dnia, nie ściągnęły tłumy. Trzeba też sobie powiedzieć, że gdyby odbyło się w dniu wolnym od pracy, też tych tłumów by nie było. Co więcej, byłoby mnie ludzi, ponieważ ściągnięto statystów, czyli młodzież ze szkół. Padło na nieszczęśników, którzy akurat o tej godzinie mieli lekcję języka polskiego. Któraś z pań nauczycielek nawet nie powiedziała na spotkanie z kim się wybierają, bo zdezorientowana młodzież pytała o nazwisko pisarza. Trzeba też napisać, że poznawszy to nazwisko i tak nie wiedzieli kto zacz. Ale za to młodzi byli grzeczni, co mnie trochę zdziwiło, ale nie bardzo, bo przecież groźna panie polonistki były na miejscu i miały baczenie na każdego niepokornego bęcwała. Za to pani, której nie widziałem, a tylko słyszałem, zachowywała się gorzej od młodzieży. Nie wypada cytować jej mruczanych pod nosem uwag, ponieważ sytuują się gdzieś tak na poziomie pierwszej klasy gimnazjum, gdzie w człowieku hormony buzują, plecie się co ślina na język przyniesie i uważa się za najmądrzejszego na świecie.
Pytania do pisarza zadały tak ze cztery osoby. Okazało się, że nasza wiedza na temat jego twórczości jest licha (z tego też powodu siedziałem cicho). Jeden dorosły posługiwał się kliszami, stereotypami i cudzymi poglądami na temat literatury, co mu pisarz szybko grzecznie uświadomił. Ten dorosły wprawdzie nie posiada własnych poglądów, ale przynajmniej czyta!
Jeden młodziak, bystrzak, stwierdził po spotkaniu, że pisarz byłby dla niego godnym przeciwnikiem w dyskusjach o książkach. Bystrzaku młody! Uciekaj stąd! Wyjedź na studia, zostań gdziekolwiek i nie wracaj, bo tu nigdy nie znajdziesz zrozumienia, zniszczą cię, wyśmieją. A partnera do rozmów i tak nie znajdziesz. Jedź, dziecko, ucz się, poznawaj świat i unikaj małych miasteczek i dziwnej atmosferze. (Żeby nie było nieporozumień – to nie jest wątek autobiograficzny!).
Panie polonistki również zadały pytania. Część chyba pod publiczkę, żeby młodzież coś wyniosła ze spotkania, bowiem były takie... szkolne.
Kiedyś to były spotkania z pisarzami! Do pipidówki przyjeżdżali Pisarze, Sumienia Narodu, Patrioci! Wybitnej klasy intelektualiści. Cała pipidówa na kolanach! Wieszcz przyjechał! Kłaniają się wszyscy, liżą buty, nic z napisanego przez Sumienie Narodu bełkotu nie rozumieją bo i jak? Ale na cokół żywego wstawiać kazali to i wstawiali! To były czasy... Dobrze, że minęły.
A teraz? Przyjechał, zwykły, rozsądny człowiek. O pisaniu mówi, że po prostu praca: włączy laptop, napisze, albo włączy, pokręci się, nic nie napisze, nic spod palców nie wychodzi. Normalny człowiek. Niektórzy chyba byli tym rozczarowani, brakiem tej otoczki, mydlenia oczu, udawaniem, że się jest innym, lepszym, bo się coś napisało.

PS. Dziękuję miłym Paniom z biblioteki za zaproszenie! I za czytanie bloga!
I jeszcze zdanie umoralniające młodzież i starszych: czytajcie słowo drukowane, nawet jak się nie zgadzacie. A może czytajcie tym bardziej.

Brak komentarzy: