poniedziałek, 2 marca 2009

Słowo na k.

To słowo to oczywiście kurwa nie jest. Kryzys jest chyba teraz najczęściej wymawianym słowem na świecie. Z jednej strony rozumiem strategię rządu, żeby jak najmniej mówić o nim by nie wprowadzać paniki i nie umacniać złego zdania na temat stanu Polskiej gospodarki na swiecie. Można też oczywiście się cieszyć, że jak na razie, u nas nie wstrzymano wypłaty rent, emerytur i innych świadczeń. Banki jakoś nie upadają, część kredytobiorców, jak dzisiaj usłyszałem, w ogóle nie odczuła kryzysu, wysokość ich rat się nie zmieniła. Z drugiej strony budżet nie przyrasta, a bezrobocie wzrasta. Nie uważam, żeby jakakolwiek instytucji mogła zmniejszyć bezrobocie, myślę tu o urzędach pracy. Mogą one za to zmniejszać skutki bezrobocia i przygotowywać do ewentualnego podjęcia pracy, ale tworzenie miejsc pracy nie należy do urzędów tylko przedsiębiorców. Słyszałem jednak na własne uszy wypowiedź przedstawiciela jednego z urzędów pracy, który chwalił się szkoleniami dla bezrobotnych. I powiedział: Szkolimy w obsłudze komputerów, ponieważ wielu ludzi ma z tym problemy; dzięki temu bezrobotny w przyszłości będzie mógł się zarejestrować w urzędzie przez internet. Czli szkolenia są prowadzone po to, by bezrobotny był lepszym bezrobotnym.

Brak komentarzy: